niedziela, 6 października 2013

#5 Na Wschód

Zaczęło się od notki Naimy, która (notka, nie Naima, choć Naima oczywiście także) jest ze wszech miar słuszna i godna rozpropagowania we wszystkich Internetach tego świata. Na marginesie tych wszystkich niewątpliwych słuszności, które celnie wypunktowała blogerka pojawiła się pewna konstrukcja (bez)myślowa, z którą ja osobiście mam problem. Chodzi mi oczywiście o:

“Pomyślcie o traswestycie lub transseksualiście w małej wiosce na ścianie wschodniej Polski.”

Z czym osobiście miałem na tyle duży problem, że w komentarzach zwróciłem na to uwagę autorce, która szybko i sprawnie (dzięksy) wyedytowała wpis, usuwając z niego niefortunne porównanie. Ale nie przeszkodziło mi to w dalszym kombinowaniu, czego rezultatem jest poniższa ściana tekstu. Już na wstępie podkreślę, że moja notka nie ma na celu żadnego hejtu na Naimę (kogo, jak kogo, ale jej nie podejrzewam o umyślne tworzenie krzywdzących stereotypem narracji), tylko rozważania natury ogólnej.

No bo myślę sobie o tym nieszczęsnym transseksualiście w małej wiosce na ścianie wschodniej Polski i zastanawiam się, czy spotkałoby go coś gorszego, niż w małej wiosce na ścianie zachodniej. Albo w małej wiosce na ścianie południowej. Albo zachodniej. Wschód Polski pokutuje w narodowym mempleksie jako zapóźniona pod każdym względem dzicz, w której kumulują się wszystkie narodowe przywary i wady, eskalując do wersji hard. W tekstach publicystycznych wszelakich, tak prasowych, jak i Internetowych, co i rusz spotykam się z konstrukcjami pokroju "homofobia rodem z Polski B", "poziom pogańskiego katolicyzmu charakterystyczny raczej dla Polski Wschodniej" et cetera. Ściana Wschodnia stała się dla reszty kraju kozłem ofiarnym, na który zachodnia, "normalna" Polska projektuje wszystkie swoje kompleksy, grzechy i grzeszki, po czym raz za razem rytualnie ubija. Oto ów barwny region staje się siedliskiem legendarnej wręcz homofobii, neonazizmu, polaczkowatości, ksenofobii, poddańczej religijności, braku wykształcenia oraz wszelkich zwyrodnień, do wyboru do koloru. Na taki Mordor nowoczesny, postępowy i tolerancyjny Zachód Polski (na lewo od Default City) patrzeć może tylko z mieszaniną politowania i pogardy.

Nie chce mi się pisać, czemu taka narracja jest mi obrzydliwa i uważam ją za szkodliwą, bo to byłyby raczej truizmy niesamowite, ale jakoś muszę skonkludować tę notkę. Pozwolę sobie zatem wystosować pewien apel - starajcie się nie stygmatyzować Polski B w swoich notkach, artykułach, komentarzach etc. Ja wiem, że to się może wydawać zgrabną i czytelną konstrukcją myślową i działającą na wyobraźnię analogią, ale reprodukcja tego stereotypu to coś niewłaściwego. Dziękuję za uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz